sobota, 27 kwietnia 2013

rozdział 13.

witam! krótko i na temat: rozdział jest dosyć długi,jak na mnie, troszkę się dzieje...No, z resztą sami zobaczycie. Enjoy ! :)


-Czy ty, Cindy Hewstorn, bierzesz sobie Louisa Williama Tomlinsona za męża, i ślubujesz mu miłość, wierność, uczciwość małżeńską, i że go nie opuścisz aż do śmierci?
-Ś-ślubuję..
-A zatem ogłaszam was mężem i żoną, Możecie się pocałować.
Lou zrobił jeden mały krok w stronę mojej siostry, ujął jej twarz w dłonie, uśmiechnął się beztrosko, po czym złożył na jej ustach długi pocałunek. Goście zaczęli klaskać. Wtuliłam się w Zayna ze łzami w oczach. Spojrzał na mnie z góry i cmoknął w czoło. Wyglądał jeszcze bardziej uroczo niż zwykle. Ubrany był w grafitowy garnitur i jasnoniebieską koszulę. Krawat był granatowo-fioletowy, podobnie jak moja sukienka. Z pewnością to musiało wyglądać nieco dziwnie: czerwone włosy i niebieski strój, lecz gdy tylko zobaczyłam to cudeńko w sklepie, wiedziałam, że musi być moje. Nad fryzurą nie spędziłam dużo czasu; po prostu upięłam włosy w luźny kok, pozostawiając kilka kosmyków, które później zmieniłam w śliczne loczki. Obok nas stał Niall i Suzzy, która wyglądała przecudownie w zielonej sukni i z rozpuszczonymi, muśniętymi brokatem włosami. Nieco dalej dostrzegłam Liam'a i Danielle, oraz Harry'ego z tajemniczą blond pięknością.
Gdy wszyscy ruszyliśmy do wyjścia z kaplicy, Zayn szepnął:
-Nasz ślub będzie jeszcze lepszy, zobaczysz.
-Nie wątpię.-odrzekłam z uśmiechem.
Opuściwszy kościół, udaliśmy się do młodej pary, by złożyć im życzenia. Trzeba przyznać, że wybrali sobie idealny dzień na ślub. Pogoda była naprawdę wyjątkowa, jak na ten teren- prawdziwe, sierpniowe ciepło. Niebo było praktycznie bezchmurne, słońce swieciło mocno. Po dobrych dziesięciu minutach dopchaliśmy się do Cindy i Louisa. Oboje wyglądali wspaniale: ona, w  sukni ślubnej, z rozpuszczonymi, pokręconymi włosami,które sięgały jej już niemal do ramion - on, w eleganckim czarnym garniturze, śnieżnobiałej koszuli i z czupryną zaczesaną do tyłu. Złożyliśmy obojgu życzenia, uściskaliśmy się i ruszyliśmy do hotelu, w którym mieliśmy rozpocząć balowanie.
Sala weselna była ogromna. Ściany, pokryte jasnożółtą farbą, były teraz niemal całkowicie obwieszone różnymi girlandami. Śliska, kamienna podłoga sprawiała,że większa część dam nie mogła spokojnie przemieszczać się po  bez obawy, że zaraz będzie całować grunt. Mimo to wszystko było niesamowite. Pierwszy taniec Cin i Lou był tak romantyczny,że prawie się rozpłakałam. Potem goście rzucili się w wir zabawy i wszystko działo się niesamowicie szybko. Tańczyłam z chyba wszystkimi mężczyznami na przyjęciu, zaczynając od małych chłopców, kończąc na staruszkach. Udało mi się zatańczyć nawet z dziadkiem Louis'a. Kilka razy widziałam też mojego ukochanego otoczonego przez małe dziewczynki,co okropnie mnie rozbawiało.
Prawdziwa zabawa zaczęła się jednak dopiero po północy, gdy odjechały wszystkie dzieci i emeryci.
Kiedy Cindy miała rzucić swój bukiet, potajemnie uśmiechnęła się do mnie i puściła oczko. Zrozumiałam o co chodzi w momencie,w którym dostałam wiązanką w twarz. Nie obyło się bez śmiechu i moich rumieńców. Nie wiem jakim cudem, ale Zayn złapał muchę Tomlinsona. Oczywiście pojawiły się pogłoski,że to było zaplanowane, ale przecież nikt nie miał dowodów.
-Czyli wiemy,kto będzie następny!- krzyknęła Suzzy,a ja spiorunowałam ją wzrokiem,który jednak wcale jej nie przestraszył.
-Nie wyjdę za mąż,dopóki Cin i Louis nie spłodzą mi siostrzeńca.-odrzekłam udawanym poważnym tonem, patrząc na zszokowaną parę młodą.-Nie patrzcie tak na mnie,mówię poważnie.
 Ich miny w tym momencie były po prostu genialne. Goście, podobnie jak ja, płakali ze śmiechu.
W chwilę po tym DJ puścił następną piosenkę. Był to wolny kawałek, toteż wtuliłam się w pierś Zayna i oboje zaczęliśmy bujać się do rytmu piosenki. Nagle jakiś nieznany mi chłopak zawołał Malika, zapraszając na fajki. Mulat wolał zostać ze mną, lecz zachęciłam go, by jednak poszedł. Tymczasem ja owinęłam się szalem i wyszłam na dwór. Niebo było tylko trochę zachmurzone, więc postanowiłam pozostać tu i popatrzeć na gwiazdy.Wiedziałam, że jeśli wrócę do sali, to zrobi mi się niedobrze od dymu i będę miała problemy. Przysiadłam na ławce pod ścianą, gdzie było niemal całkowicie ciemno i pozwoliłam myślom przejąć kontrolę nad moim umysłem. Byłam już bliska zaśnięcia, gdy usłyszałam czyjś głos.
-Można?
-Ależ proszę.-domyśliłam się,że meżczyźnie chodzi o miejsce obok mnie, więc przesunęłam się nieco.
Nie wiedzialam,czy to ktoś znajomy, bo było zbyt ciemno, by wyraźnie ujrzeć jego twarz. Gdy usiadł obok, serce mi zamarło.
-Josh.. Co ty tu robisz?
-Ah jakoś tak z nudów ubrałem się w garnitur i przyszedłem tutaj.-zażartował z lekką ironią.-Chciałbym serdecznie pogratulować twojej siostrze, ale to chyba nie najlepszy pomysł, żebym zrobił to osobiście.-obdarzył mnie tym uśmiechem,za który dawniej oddałabym życie.
-Faktycznie, ale mogę przekazać Cindy twoje słowa. Jeśli chcesz.-również pozwoliłam sobie na uśmiech. Trochę dziwnie czułam się rozmawiając tak..po przyjacielsku.
-Jeśli zechcesz, to będę bardzo wdzięczny.
-Nie ma problemu. Skoro już tak rozmawiamy, może powiesz mi, co u ciebie słychać? Nie widzieliśmy się tyle czasu..-zaczęłam niepewnie. Byłam szczerze ciekawa, co się u niego działo przez te 3 lata.
-Hmm.. Od czego by tu zacząć?
-Najlepiej od początku.-zaśmiałam się.
-Racja. No więc kilka miesięcy po naszym rozstaniu wyjechałem. Wpierw byłem w Norwegii, potem przez chwilę w Polsce, potem we Francji. Gdy tylko wróciłem do domu, matka wysłała mnie na odwyk.To były tortury,ale opłacało się. Po powrocie zacząłem znowu chodzić na siłkę, uczyć się, znalazłem pracę. Odzyskałem życie. Potem Suzz powiedziała, że chcesz się ze mną spotkać, i wtedy całkiem odżyłem. Nawet nie wiesz jak tęskniłem..
-Ja też tęskniłam, Josh. Zanim wpakowałeś się w to gówno, byłeś naprawdę zajebisty.
-Wiem.. Jak te głupie używki potrafią zrujnować życie, prawda? Dzięki Bogu, moja historia z tym się skończyła.- westchnął, spoglądając w niebo.-Piękne, prawda?
-Co?
-Gwiazdy.
Spojrzałam w niebo. Widziałam je wcześniej, lecz teraz, po dokładniejszych oględzinach, musiałam przyznać mu rację. Gdy mój wzrok z powrotem skierował się na Josha, zorientowałam się,że na jego twarzy widnieje uśmiech. Niespodziewanie rozbłysły światła- najwidoczniej ktoś poprosił recepcjonistkę hotelu, by włączyła oświetlenie zewnętrzne. Ujrzałam Mahone'a w pełnej krasie. Miał na sobie czarny garnitur,a także czarną koszulę i krawat. Włosy miał jak zwykle zwichrzone,a usta były wykrzywione w słodkim uśmiechu. Spojrzał na mnie, a ja się zarumieniłam. Przysunął się nieco, po czym dotknął mojego policzka opuszkiem palca.
-To się w tobie nie zmieniło.- szepnął.
Spojrzał mi w oczy i znowu poczułam ukłucie w sercu. Nagle podsunął się jeszcze bliżej i najzwyczajniej w świecie pocałował mnie. Był to pocałunek inny od tego, którymi obdarowywał mnie Zayn. Był delikatny, pełen miłości, ale bardziej.. magnetyzujący.
Po kilku sekundach odepchnęłam go lekko.
-Josh,nie powini..
-Csiii, nie psuj mi tej chwili.
Znowu złożył na moich ustach pocałunek, lecz tym razem był on nieco śmielszy, a zarazem bardziej przepełniony czułością. Jego usta były wciąż tak samo miękkie i chłodne, i tak samo idealnie pasowały do moich. ,,Nie Eclipse, nie możesz tego robić. Jesteś z Zaynem. To jego kochasz!'', powtarzał mi rozum, gdy serce mówiło ,,Nie krzywdź Josha, dobrze wiesz ile przeszedł. Zaslużył na odrobinę miłości.'
Ostatecznie, mimo wszystko postanowiłam to przerwać.
-Josh.. Nie powinniśmy.. Przecież wiesz,że mam chłopaka..
-Przepraszam, Lypsie.. Przepraszam..-wyszeptał. Wyglądał na naprawdę zawiedzionego.
-Nie masz za co. Jest okej. Serio.- usmiechnęłam się i położyłam dłoń na jego ramieniu, a on delikatnie ujął ją w swoją własną.
-Boże, Lyps. Cała się trzęsiesz.-rzekł nagle z przerażeniem,zdejmując i podając mi marynarkę. Patrzył na mnie wzrokiem zdenerwowanej mamuśki tak długo,aż ją założyłam.-No, teraz powinno być trochę lepiej.
-ECLIIPSEEE,GDZIE JESTEŚ??-usłyszeliśmy krzyki z wnętrza budynku.
-Ehh,wołają mnie..
-Czyli na mnie też już najwyższa pora.Hmm.. Eclipse, mogę coś zrobić?
Zawahałam się.
-Oh proszę,nie pocałuję cię znowu.
-W takim razie proszę bardzo.
Podszedł do mnie powoli, po czym chwycił w ramiona i mocno przytulił. W trakcie trochę oderwał mnie od podłoża, ponieważ był znacznie wyższy. Gdy mnie wypuścił, ujrzałam wesołe iskierki w jego oczach.
-Trzymaj się,Lyps. Dobrej zabawy.-szepnął.
-Do zobaczenia, odezwij się kiedyś!-krzyknęłam na odchodne.
-Odzywam się już teraz!-odkrzyknął,po czym zniknął w ciemnościach.

sobota, 6 kwietnia 2013

rozdział 12.

 krótko i na temat, bo Zuza czeka :D witam Was ponownie po dosyć długiej przerwie. Rozdział jest jak zwykle krótki, i zapewne pełen błędów, za które bardzo przepraszam,ale nie mam już siły na poprawki :c tak czy siak,
enjoy ! :)
a,no tak. gdyby ktoś chciał być powiadamiany o nowych rozdziałach lub cokolwiek, to piszcie ;]


-Pocałowała mnie..
-Niall...
-Co?
-Ona KAZAŁA CIĘ UCAŁOWAĆ..
-Prawda,że to takie romantyczne?
-Niall...
-Pocałować...
-Niall,zamknij się! Ludzie próbują zasnąć!
-Zayn zapewne chce powyobrażać sobie niemoralne sceny z nim i Eclipse,więc Horan, prosimy, bądź cicho.
-Harry!
-Zayn,nie krzycz..
-Będę krzyczał,kiedy mi się to spodoba!
-Louis, Zayn!! Jest prawie druga w nocy, a wy nie przestajecie się drzeć!
-Wybacz Liam..
-Sorry tato..
                                                                   ***
  Ledwo zdążyłam otworzyć oczy, a Cindy już stała u progu moich drzwi.
-Eclipse, zaprosiłam chłopców na kolację,masz coś przeciwko?
-Ni...
Ding dong.
Bam.
-Gdzie się podziała moja Julia?!
-Tu jestem!-krzyknęła Cindy, wychodząc z pokoju.
-Julia? Co....- jęknęłam robiąc minę 'wtf'. Wyskoczyłam z łóżka.Ponieważ cały dzień przesiedziałam w piżamce,postanowiłam się ubrać.Zamknęłam drzwi na klucz, ot tak, na wszelki wypadek. Założyłam brązowe rurki, pastelowy różowy sweterek i baleriny w podobnym kolorze.Przejrzawszy się w lustrze,stwierdziłam, iż powinnam odnowić kolor włosów. Jaskrawa czerwień powoli zmieniała się w róż. Po ogarnięciu włosów i muśnięciu rzęs tuszem opuściłam pokój. W salonie siedziała już piątka świrów. Gdy tylko wkroczyłam do pokoju, usłyszałam chóralne 'wooow'.
-Aż tak źle?- jęknęłam.
-Coś ty,wyglądasz świetnie. Siadaj.-odpowiedział mi Malik, przesuwając się. Przytulił mnie od razu,gdy usiadłam.Tego dnia, po raz pierwszy od dłuższego czasu, znowu poczułam się jak w prawdziwej rodzinie. Mimo, iż z większą częścią osób obecnych w tamtej chwili w moim domu nie byłam spokrewniona, to i tak czułam ogromną więź. Nawet z Harry'm,którego na początku nie darzyłam sympatią. To było właśnie coś,czego potrzebowałam. Bliskość.
-Ummm.. Na mnie chyba już pora..-mruknął Niall,dojadając końcówkę swojego tosta.
-Co z nim?-szepnęłam do Malika.
-Wybiera się do Liverpoolu.Podobno Suzzy ma zakaz opuszczania miasta..
-To..To oni są...razem?
-Na to wygląda..Choci..
-Niall,zaczekaj ! Kochani, chciałbym teraz coś powiedzieć..-zaczął niepewnie Louis.-Cindy. Znamy się, prawdę mówiąc, niezbyt długo, w końcu to tylko nieco ponad miesiąc.. Ale bądźmy ze sobą szczerzy,kocham Cię jak nikogo innego.Nie jesteśmy już wcale tacy młodzi.. Cindy Hewstorn, czy spełnisz moje marzenie i wyjdziesz za mnie?
To całkowicie zbiło mnie z tropu. Zaręczyny?! Z tego,co zauważyłam,nie tylko mnie to zdziwiło.
-Boże..Louis..ja..tak..tak,zostanę twoją żoną.
Zaczęliśmy bić brawo,a narzeczeni złożyli na swoich ustach symboliczny pocałunek. Potem okrążyliśmy parkę i zaczęliśmy gratulować.Po gratulacjach Horan pożegnał się z nami i opuścił dom. Została tylko nasza szóstka. Postanowiliśmy,że taką doskonałą okazję do świętowania trzeba dobrze wykorzystać. Cindy wyczarowała wino. Włączyliśmy muzykę i rozpoczęliśmy naszą mini imprezkę.Około dziesiątej Harry powiedział,że musi iść, bo był umówiony. Liam najwidoczniej poczuł się skrępowany, ponieważ również opuścił nasze mieszkanie.W ten oto sposób z siedmiu osób pozostały cztery. Szczerze mówiąc, pasował nam ten skład. Bawiliśmy się jak nigdy.

Następnego dnia zadzwoniłam do Suzzy. Poprosiłam,żeby przekazała Josh'owi, że chcę się z nim spotkać. Założyłam białą,zwiewną tunikę w czarne groszki i granatowe legginsy, po czym opuściłam mieszkanie. Udałam się do parku, usiadłam na ławce stojącej nieopodal wysokiej wierzby, po czym napisałam smsa do Zayn'a. Chciałam być pewna, że w razie kłopotów z moim byłym, ktoś będzie w pobliżu. W końcu, po kilkunastu minutach ujrzałam zarys męskiego ciała. Podszedł do mnie, i przypomniałam sobie, dlaczego zawsze w jego pobliżu czułam nutę grozy.Cholernie pociągającej grozy. Trzeba było przyznać,że fajki i alkohol nie miały zbytniego wpływu na jego aparycję.(a może rzeczywiście z tym skończył?) Dość długie, kruczoczarne włosy, opadające na czoło, niemalże biała skóra, duże, przerażająco jasne niebieskie oczy i ostro zarysowana szczęka. Przypominał nieco Ian'a Somerhalder'a,lecz był o wiele przystojniejszy. Gdyby nie jego podły charakter,kto wie, czy nadal nie bylibyśmy parą?
Na jego usta wkradł się szatański uśmiech.
-Cześć Lypsie. Jak leci?
-Hej Mahone. Bywało lepiej, jak u ciebie?
-Ahhhh. Niesamowicie. Wróciłem do żywych.- westchnął,patrząc w niebo.
-Doprawdy? I dlatego wróciłeś?
-Też,ale przede wszystkim z jednego powodu. Chciałem cię przeprosić Eclipse.. Nie zasłużyłaś na to wszystko,powinienem był uszanować twoje zdanie. Słuchaj, nie wiesz jak mi gł...
-Przestań, Josh. Jest ok.-mruknęłam. Wyczuwałam,że coś kręci.
-Myślisz,że mamy jeszcze szanse? To znaczy..ty i ja..
-Josh..
-Jeśli to dla ciebie za wcześnie,to..
-Josh!
-Co?
-Jestem już w związku.. z kimś innym..-szepnęłam. Widziałam w jego oczach,jak bardzo był skrępowany.
-No cóż..nie spodziewałem się tego. No to w takim razie przyjaźń?-wyciągnął do mnie dłoń. Przy linii nadgarstka ujrzałam kilka różowych blizn wyraźnie odróżniających się od niemal śnieżnobiałej skóry.
-Przyjaźń.-powiedziałam niepewnym głosem,ściskając jego rękę.
W tym samym momencie rozległ się dźwięk dzwonka.
-Umm,przepraszam Cię na chwilę. Halo? No, co jest? Jak to?! Kurwa, ty nic nie umiesz zrobić! Za 10 minut będę..
-Coś nie tak?-zapytałam przestraszona. W jego oczach tkwiły czerwone iskierki.
-Co? Ah,nie. Niestety,muszę już iść. Do zobaczenia wkrótce, Eclipse.-odrzekł,po czym ucałował mnie w policzek i odszedł, a ja zostałam sama, nie wiedząc już, co o tym wszystkim myśleć.