czwartek, 3 maja 2012

rozdział 2.

Dopiero kilka dni po przyjeździe przypomniałam sobie o moim telefonie,który najprawdopodobniej został na lotnisku. Dzięki Bogu, gdy odbierałam smsa,padała mi bateria. Swoją drogą,byłam ciekawa,kto do mnie napisał. Pewnie znowu któryś z szkolnych plastików próbował mnie nastraszyć.Hahahaha,zabawne.
W każdym razie,musiałam poprosić Cin o nowy telefon. Postanowiłam wstać. Przez okno przedzierały się do mojego pokoju promienie słońca,lecz nie miałam pojęcia,która może być godzina.Z kuchni dochodziły dziwne odgłosy,tak więc domyśliłam się,iż moja siostra była już na nogach.
Wygramoliłam się z łóżka i podreptałam krokiem fochniętego dziecka do szafy. Co ciekawe, nie była ona pusta. Wręcz przeciwnie - była przepełniona tonami ciuchów, i to od moich ulubionych projektantów ! Teraz problem z dobraniem ciuchów stał się całkowitą tragedią. Stałam na przeciwko wieszaków i patrzyłam jak zahipnotyzowana  Po kilku minutach ogarnęłam się i zaczęłam przebierać pomiędzy ubraniami. Ostatecznie wybrałam kremowe rurki, luźną bluzkę w podobnym odcieniu,i szpilki(których miliony znalazłam w szafce obok) w kolorze czarnym. Wyglądało to dosyć ciekawie. Swoje ogniste włosy postanowiłam pozostawić na wolności, toteż tylko porządnie je rozczesałam i wpięłam z boku ozdobną spinkę. Usta lekko musnęłam bezbarwną pomadką,a rzęsy podkręciłam zalotką.  Tak ubrana wyszłam z pokoju. W kuchni siedziała Cindy i wpierdzielała płatki. Zobaczywszy mnie,oderwała się od żarcia i podbiegła do mnie w podskokach. Zrobiłam minę 'o.O' i spojrzałam na nią jak na idiotkę.
- Cześć,Eclipse! - pisnęła, całując mnie w czoło.
-Cześć Cin.- Uśmiechnęłam się sztucznie. Siostra odgarnęła mi jeden czerwony kosmyk z twarzy i z uśmiechem spytała,czy chcę coś zjeść. Skinęłam głową i usiadłam za ladą.
-Ładnie wyglądasz.- zmierzyła mnie wzrokiem i zaśmiała się- Tak elegancko.. To nawet dobrze. Bo dziś..- przerwała,by podać mi talerz z naleśnikiem.-..będziemy miały gościa.
- Kogo?-wymamrotałam z pełną buzią.Cindy uśmiechnęła się zawadiacko.
- Jest moim nowym asystentem. I tak już ma kupę forsy,nie wiem po co mu praca. Stwierdził,że będzie ona ''tymczasowa'' (tu zrobiła cudzysłów z palców). Dziwny chłopak,nie przeczę. Ale jest ciachowy. Bierz się za niego. To takie sympatyczne dziecko.. To znaczy,już nie dziecko,bo skończył 18 lat,ale jednak dla mnie to dziecko... -ciągnęła ten swój dziwny monolog,a ja w międzyczasie zdążyłam zjeść całego naleśnika i umyć talerz.
-Dobrze wiedzieć. Ale ja nie potrzebuję chłopaka,Cin.Tak samo jak terapii.- Starałam się wypowiedzieć te słowa stanowczym tonem,lecz zabrzmiały one cicho i delikatnie jak szept.
- A propos terapii..- zaczęła,a ja pożałowałam,że o tym wspomniałam.- ..stwierdziłam,że nie będzie miała ona sensu,jeśli nie będziesz chciała brać w niej czynnego udziału. Tak więc nie zapiszę cię na nią(chociaż wiem,że to głupota),dopóki sama nie zechcesz.
-Ciiiiiiiindy ! Kocham cię ! - rzuciłam się na nią i mocno przytuliłam,czochrając jej krótkie czarne włosy. Siostra odwzajemniła uścisk.
-Ja cię też kocham, Lyps. Boże,dziewczyno.. Czy ty wiesz co to makijaż? Po to masz w pokoju toaletkę,a na niej kosmetyki,żeby ich UŻYWAĆ !
-Ale ja nie lubię kosmetyków! Cienie,fluidy.. bleh! Dla mnie są użyteczne tylko w sytuacjach bez wyjścia.- wybąkałam z zawstydzoną miną.
-Chcesz zrobić dobre wrażenie na gościu, czy nie ?- Spojrzała na mnie chytrym spojrzeniem.
-Jakoś mi zbytnio nie zależy..-ziewnęłam. Cindy spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.
-Ale wy tak do siebie pasujecie!-udała płacz.CHYBA udała... Chyba ktoś się pomylił,i to ja jestem tą starszą siostrą.
-A może pozwolisz,bym JA to oceniła ?- zgasiłam ją spojrzeniem.
-Oj dobra,dobra. Słuchaj niunia,ja lecę na miasto kupić ci telefon. Nigdy nie wiadomo,kto zechce twój numer.. - wyszczerzyła zęby,a ja nachyliłam się,by ją walnąć.Jednak siostra zrobiła unik,skubana.
-Okk.Kup mi od razu doładowanie. Będę dzwonić do pani Crushville. Obiecałam jej to.
-Nie ma problemu. Lyps, jeśli masz czas i chęć, ogarnij trochę salon,co ? Harry będzie o 2.
Chwyciła torbę,wcisnęła na nogi szpilki, i wyleciała z domu.
Harry ? Hahahaha! Czyli miałam się spodziewać okularnika wprost z Hogwartu ? Sorry Cindy,czarodzieje mnie nie kręcą..
Rozleniwionym krokiem poszłam do małego pokoiku(jeśli można nazwać to pokoikiem) i wyciągnęłam z niego odkurzacz. Po kilku minutach podłogę miałam z głowy. Po wyniesieniu odkurzacza ułożyłam poduszki, z lady pozbierałam wszystkie talerze i śmieci <Cindy nigdy nie była zbyt porządkową osobą..>. Po wszystkim odpaliłam sobie plazmę. Akurat na animal planet leciało coś o lemurach. Kocham te stworzonka. Są takie słodkie!
 Tak czy siak, po dwóch minutach zrobiłam się senna. Już zamykałam oczęta, gdy usłyszałam dzwonek.
-Cin ! przecież masz klucze !- Wymruczałam sennym głosem.
-Nie gadaj tylko otwieraj ! Harry za chwilę przyjedzie !- Krzyknęła z ekscytacją. Co ona na tego chłopaczka taka napalona ?
Otworzyłam jej drzwi.
- Eclipse,piorun cię kopnął?!
Spojrzałam na nią jak na wariatkę.
- Nie,czemu ?
Wskazała palcem na moje włosy. Podeszłam do lusterka. Zobaczyłam tylko moją drobną twarz i... czerwoną szopę. Aghrr ! Pobiegłam do swojego pokoju,zasiadłam przed toaletką i sięgnęłam po szczotkę.Dokładnie rozczesałam włosy. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na duży zegar nad moim łóżkiem. Była druga.Harry Potter już przyszedł! Usłyszawszy męski głos, wyszłam z pokoju.
-Lyps, poznaj Harry'ego Styles'a. Harry,to moja siostra Eclipse.
Chłopak obdarzył mnie ciepłym uśmiechem, i wyciągnął dłoń.
-Miło mi cię poznać,Eclipse.
-Eeemm,ta,mi również.-uścisnęłam jego dłoń,lecz się nie uśmiechnęłam. Wyglądał na typowego podrywacza. Miał około metra osiemdziesiąt, urocze brązowe loki. Zielone oczy wpatrywały się we mnie.Ubrany był w granatowy T-shirt i jasne spodnie z opuszczonym krokiem. Miał też na sobie białe conversy. Hmm.. nie było tak źle.
Zorientowawszy się,iż lustruję go wzrokiem,uśmiechnął się zawadiacko i przemówił.
-Wiem,że jestem seksowny,uroczy i takie tam,ale nie musisz mnie rozbierać wzrokiem.
-Taa,jesteś tak uroczy,że aż mi się chce rzygać.- spojrzałam nań z sztucznym uśmieszkiem.
-Lyps!-syknęła Cindy.-Nie słuchaj jej Harry. Może przejdźmy do salonu?- Uśmiechnęła się do chłopaka, a mnie ześwidrowała wzrokiem. Naszło ją na bycie oficjalną,czy co?
Rzuciłam chłoptasiowi wredne spojrzenie i udałam się do swojej sypialni. Rzuciłam się na łóżko i wsadziłam do uszu słuchawki. Włączyłam swoją ulubioną piosenkę i zamknęłam oczy.
Nagle usłyszałam pukanie.
-Mogę wejść?-usłyszałam głos Harry'ego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz